Jak wyglądała moja pierwsza kartka w życiu?
Próbowanie czegoś nowego, to zawsze jest duża niewiadoma ale i ekscytująca przygoda. Należę do osób, które niepowodzenia skutecznie zniechęcają, nie mobilizują.Dlatego nie lubię falstartów. Jeśli wchodzę w coś nowego i bardzo mi się podoba to coś, to boję się że mi nie wyjdzie i się zrażę. Wtedy klapa i kac ;)
Chyba nikt nie lubi tego uczucia. Ale kiedy nas ciągnie… Co robić?
Próbuje wtedy jak się da oswoić temat.
Oglądam, czytam i pytam jeśli mogę, a potem kiedy w głowie już to mam, zwykle piękniejsze niż za tym pierwszym razem wyjdzie, to myślę jak to zrobić, żeby wyszło och! Na medal ;)
Nie jest to łatwe. Trzeba sobie jakoś pomóc.
Tak było i z kartkowaniem.
Lata świetlne temu, kiedy po uszy siedziałam w decoupage , a scrapbooking zaczął mnie już wzywać i nęcić, bo zawsze kochałam papiery, wąchanie, wiecie, to oglądałam z zachwytem papierową twórczość scrapujacych koleżanek na blogach. Nie było ich tyle co teraz. Znało się wszystkie posty na wszystkich craftowych blogach. Ogarniało się.
Pamięta ktoś Sztukownię na bloxie? (znalazłam tylko baner, blog niestety już nie istnieje)
To jak zrobiłam w końcu swoją pierwszą kartkę?
Pamiętam, że kiedy zdecydowałam się wreszcie zacząć i zrobić swoją pierwszą kartkę wiedziałam, że musi to być vintage, retro i taka musi wyjść super hiper jak te, które podziwiałam. Żeby się nie rozczarować i nie rzucić w kąt, tego, co dopiero poznaję.
Nie wiedząc, że decyduje się na lift,, bo takich terminów nie znałam wtedy postanowiłam odpatrzeć jedną z kartek moich ulubionych twórczyń owych czasów Jaśminowejasi.
Asia tworzyła w stylu, który podziwiałam najbardziej i do dziś jest moimi ulubionym. Vintage. Ten termin akurat znałam 😊
Jedyne co miałam to papier (prawdziwy, scrapowy) przysłany przez kuzynkę z Anglii, w kraju nie można było sobie jeszcze kupić, i ładną grafikę, też z zestawu zdobytego zza wody. To już było coś.
Reszta to zbieranina wszystkiego najbardziej vintażowego co miałam, czyli koronki i kanwa. I zwykły papier kolorowy, którego teraz unikam jak tylko mogę.
Tuszu niestety nie posiadałam. Ale posiadałam wielką chęć, by moja pierwsza kartka zachwyciła przynajmniej mnie. No jakby inaczej ;))
I tak się zabrałam za tworzenie swojej pierwszej w życiu kartki. Nie licząc dziecięcych laurek.
Pamiętam, że jak skończyłam, świadoma braków materiałowych i umiejętnościowych byłam wielce zadowolona. Rany, jaka duma mnie rozpierała!
Mam tą kartkę do dziś. Pamiętam jak się nią cieszyłam. I jak chciałam się tą radością podzielić.
Zrobiłam coś jeszcze, oczywiście pokazałam ją na swoim blogu.
I napisałam jak ta kartka powstała. Jak, kim i czym się inspirowałam. Z linkiem do kartki Jaśminowej.
Wiecie co się wydarzyło? Otrzymałam brawa od samej Asi, która napisała że to zaskoczenie dla niej, że o tym wspomniałam. Bo mogłam nic nie pisać.
To było coś! No i już nie było odwrotu, wiedziałam, że kartkowanie i styl vintage będą moim hobby na długo.
To się sprawdziło i wciąż mam w pamięci tamte emocje, a w skrzyni z Ikei wśród pamiątek właśnie tą moją pierwszą, super hiper kartkę 😆 (ach, ta odcięta od ciupagi koronka...)
To ona. Nie ma wstydu, ale brak materiałów i inne niedociągnięcia dzisiaj rzucają się w oczy. Ale nie tylko o to przecież chodzi, prawda?
Piszę ten post, bo jak zaczęłyśmy zabawę w liftowanie na Rogatym, Kiga w komentarzach nawiązała do tego tematu pisząc:
"moja pierwsza kartka w życiu to lift - do dziś pamiętam każdy jej szczegół :P i choć ne należy do udanych to ta formą robienia kartek bardzo mi się zawsze podobał - tak samo zresztą uczyłam się scrapów/LO"
Przypomniała mi, że pierwsza kartką jaką stworzyłam to był właśnie lift i już wtedy planowałam o tej pierwszej kartce napisać.
A niedawno znalazłam akcję na profilu facebooka Artimeno – wezwanie do pokazania swoich pierwszych wypocin i już nie było co zwlekać – trzeba było wykopać staroć i przedstawić Wam.
Jak widać, każda z nas kiedyś zaczynała, czasem poszukiwania trwają długo, napotykamy na bariery, niepewność i ogarnia nas zwątpienie – nie zrażajcie się! Każda z nas ma szanse zrobić swoją wymarzona kartkę, jeśli tylko tego chce!
A na blogu Artimeno uzupełnicie wiedzę o podstawach - polecam - to spory magazyn porad!
Próbujcie swoich sił, korzystajcie z wyzwań i szkoleń, warsztatów i pokazów. Rozwijajcie skrzydła, każdy w swoim tempie i nie porównujcie swoich prac z pracami osób, które te etapy już dawno przeszły i są o mile w przodzie. Też tam dojdziecie! Ja w to bardzo wierzę.
Inko możesz być dumna, nie powiedziałabym że to karta początkującej osoby. Podziwiam połączenie technik. Moje początki będą pewnie na poziomie dzieci z przedszkola.Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńWysoki poziom jak na pierwszą Twoją kartkę :) Piękna grafika i papier ... no i szydełkowy kwiatek :)
OdpowiedzUsuńNa mojej pierwszej też była ,,postrzępiona,, kanwa (kartka lichutka ale jaka dumna z niej byłam :D )
Jak na pierwszą w życiu kartkę to jest extra. Widać talent do papierków wyssałaś z mlekiem mamy :-). Fajne sa takie wspomnienia i nasze pierwsze prace :-) Muszę i ja odszukać swoje kartkowe początki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo ładna kartka i nie wygląda na pierwszą. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie to wygląda ;)
OdpowiedzUsuńŚliczna kartka :)
OdpowiedzUsuńProfesjonalna!!! Zobacz, tak mało potrzeba żeby stworzyć piękną kartkę....
OdpowiedzUsuńNie jest źle. Moje pierwsze kartki powstawały w czasach, gdy nie było jeszcze blogów, robienia zdjęć i pokazywania. I dostępu do takich materiałów jak dzisiaj. Były guziczki, kawałki filcu, koraliki, różne papiery i tyle. Ale kartki świąteczne dawało się z tego zrobić. :-)
OdpowiedzUsuńTwój początek był całkiem niezły.
Echhhhh... Ten post pisany jak dla mnie... W 2011r. zachwyciłam się ręcznie robionymi kartkami i całym scrapbookingiem. Odkrywałam kolejne blogi i Twórczynie. Zaczęłam jeździć na spotkania scrapowe i oglądać te "cuda" na żywo. Pamiętam, z jakim "nabożeństwem" przekładałam prace jednej Latarni Morskiej uważając, by niczego nie uszkodzić... Gdy brałam udział w warsztatach, czy pokazach Take&Make zawsze miałam poczucie, że te moje twory to takie "boroki"... W 2013r. odważyłam się wpisać do Tagowej Drużyny Rudlis. Gdybym nie poznała Jej osobiście, pewnie bym się nie odważyła... Tagi tworzyłam do października. Mimo ogromnego zasobu przydasi - w tym wymarzonego BS - dopadła mnie niemoc twórcza i poczucie, że to, co robię, to taka "wersja dla ubogich"... Od jakiegoś czasu moje przydasie coraz głośniej mnie wzywają... Tęsknię za tworzeniem, choć nie czuję weny... Widzę, że błąd tkwił w podejściu i myśleniu: skoro nie potrafię tworzyć tak pięknie na poziomie mistrzowskim, to lepiej nie robić "boroków"... Masz ŚWIĘTĄ RACJĘ Inko: trzeba przejść pewną ścieżkę, by się rozwinąć... Dziękuję za tego posta!
OdpowiedzUsuńA Twoja pierwsza kartka jest przeurocza! Nie dziwię się, że jesteś z niej dumna! Też bym była... Pozdrawiam serdecznie 😇
Nawet nie wiesz jak przyjemnie mi, gdy to czytam, dziękuję za tyle słów z Twojego własnego "podwórka" scrapowego!
UsuńPamiętam akcję tagową, choć blog był chyba tylko dla zapisanych ;)a potem Rudlis zrobiła jeszcze kilka zabaw, wianki..i kartki świąteczne (z których wywodzi się Rogaty :)) wspaniały czas, gdy przełamywało się własne niemoce twórcze! Od Rudlis zresztą moja przygoda scrapowa się zaczęła na dobre i sporo mi pomogła, miałam z kim dzielić swe udane i mniej udane realizacje. A prace m. in. Latarni tak samo z namaszczeniem przekładałam w rękach, kiedy organizowałyśmy w Katowicach w Koralium, gdzie wtedy pracowałam, pierwsze warsztaty Latarni,a to były LO'sy - i to jest świetna nauka, choć komuś może się wydawać, że to proste - do dziś się uczę i uwielbiam to robić! Uczyć się!
Skoro wzywają Cię przydasie to masz to we krwi, nic nie poradzisz hhehe! Dobrze jest :)
Jeśli to jest Twoja pierwsza kartka to ja jestem pod wrażeniem :) Nigdy bym nie powiedziała, że robiła ją początkująca osoba :) Dla mnie jest świetna :) Kocham styl vinage :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTwoja pierwsza kartka Inko to arcydzieło w porównaniu z moimi pierwszymi !!!
OdpowiedzUsuńNawet nie ma o czym gadać :D
Nie dziwię się,że ją miło wspominasz ;) Zasługuje na to :)